Ten wpis powstał dzięki lekturom książek „Oddech. Naukowe poszukiwania utraconej sztuki” Jamesa Nestora, „Tlenowa przewaga” Patricka Mckeown’a i szeregu materiałów jakie, zainspirowany powyższymi tytułami, przejrzałem i wciąż przeglądam w Internecie. Informacje te poszerzyły moje horyzonty o wiele kilometrów wiedzy, pozwoliły odkryć czym dla naszego ciała jest ODDECH. Dlatego jeśli Ty też dbasz o zdrowie lub chciałbyś zacząć zmianę swojego życia w lepszym kierunku, zapraszam do sięgnięcia po jedną z tych książek. Mam nadzieję, że tak jak u mnie, będzie to początkiem zainteresowania się tym fantastycznym tematem. Poniżej przedstawię kilka ciekawostek, które mam nadzieję, zainspirują Cię aby to zrobić i zagłębić się w tajniki ludzkiego oddychania.
W ciągu jednego roku naszego życia, zdecydowana większość ludzi, wykonuje ponad dziewięć milionów wdechów i wydechów, czyli – jak potocznie określamy – tyle razy „oddycha”.
Wydawałoby się, że zastanawianie się nad kwestią tak oczywistą dla każdego z nas, jest, delikatnie mówiąc, zajęciem bezcelowym. Wszak oddychanie jest dla ludzkości tak naturalne jak… oddychanie właśnie. W tym miejscu proponowałbym zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie. Jeśli istotnie jesteśmy tak świetni w dostarczaniu naszym płucom życiodajnej mieszaniny azotu, tlenu i paru innych gazów to dlaczego osoby, które prowadzą tzw. „zachodni tryb życia” zdecydowanie częściej zapadają na astmę, POCHP i inne choroby układu oddechowego? Winą za to możemy obarczyć m. in. zanieczyszczenie środowiska, stres, ale i …ewolucję budowy człowieka.
Drogi i bezdroża ewolucji
Homo sapiens sapiens opanował naszą planetę. Zrobiliśmy to pomimo tego, że wcale nie jesteśmy najsilniejszym gatunkiem na Ziemi, nie jesteśmy również najzwinniejsi i najszybsi. Naszym sprzymierzeńcem jest nasz intelekt i umiejętność działania w grupie. Te czynniki były decydujące, ale z tego wynikają również pewne implikacje, niekoniecznie korzystne dla człowieka. Po pierwsze szybko rosnący mózg potrzebował przestrzeni, aby zwiększać swoją objętość. Siłą rzeczy zmniejszeniu ulegało miejsce, które mogły wykorzystywać nasze drogi oddechowe, jama ustna i zatoki.
Poniższa tabelka ilustruje w jaki sposób następowało zwiększenie objętości naszego mózgu:
Gatunek | Pojemność (cm³) | Czas |
Australopithecus | ok. 470 | 3-1,4 mln. lat temu |
Homo habilis | ok. 600 | 2,5–1,5 mln. lat temu |
Homo erectus | ok. 870 | 1,8- 0,4 mln. lat temu |
Homo neanderthalensis | 1200-1700 | 240-24,5 tys. lat temu |
Homo sapiens sapiens | 1100-1700, śr. 1350 | 190 tys. lat temu – współcześnie |
Jak łatwo policzyć kolejne gatunki naszych przodków zwiększały objętość swojego mózgu o mniej więcej połowę w stosunku do swoich poprzedników. Nie dotyczy to rzecz jasna neandertalczyków, których mózg, co ciekawe, był średnio nieco większy niż obecnie żyjących ludzi. Te zmiany sprawiły, że – upraszczając – „nasze przewody oddechowe” stały się mniejsze, przez co mniej drożne. Dodatkowo zmianie uległ kształt naszego nosa, stając się kościstą wypukłością wystającą z naszej twarzy. Do tej kwestii jeszcze wrócę.
Jednocześnie, jako gatunek stadny, udoskonalaliśmy umiejętność współpracy w grupie. Wszak w tym tkwiła nasza siła, a cóż lepiej nie usprawnia wspólnego działania niż umiejętność komunikacji? Stopniowo rozwijaliśmy aparat mowy. Nasza krtań obniżała się, przez co w tylnej części jamy ustnej powstało „pudło rezonansowe”, z którego mogliśmy wydobyć więcej i to głośniejszych dźwięków. Nasz język, coraz bardziej giętki, również przemieścił się w dół, w stronę gardła, tak aby mieć więcej miejsca w jamie ustnej do wykonywania swoich zgrabnych akrobacji, dzięki którym formujemy poszczególne głoski. Konsekwencją tego jest jednak to, że nasza krtań znajduje się poniżej przełyku – co jest ewenementem w świecie zwierząt – przez co możemy zadławić się na śmierć, a jednocześnie dławić się samym sobą podczas snu, czyli inaczej mówiąc chrapać.
Mniej znaczy lepiej
Mówiąc o oddychaniu skupiamy się na tlenie, myślimy o tym aby dostarczyć go w odpowiedniej ilości do naszych komórek. Tymczasem okazuje się, że nadwyżka tlenu w naszym ciele jest szkodliwa dla naszego organizmu. Bardzo ważną kwestią jest aby w naszych płucach była odpowiednia proporcja dwutlenku węgla do tlenu. Dlaczego? Otóż, w pewnym uproszczeniu, dwutlenek węgla pełni rolę „pośrednika” dzięki, któremu tlen może być wchłaniany przez pęcherzyki płucne, dzięki czemu odbywa się jego transport do najdalej położonych komórek naszego ciała. Ten gaz bardzo pozytywnie wpływa również na obkurczanie naczyń krwionośnych i reguluje kwasowość naszej krwi, ale to już temat na inny wpis. W niniejszym chciałbym abyście pamiętali o tym, że oddychając za szybko, np. będąc w stresie, zaburzacie właściwe proporcje, ponieważ łapczywie, i w dużych ilościach, przyjmowany tlen, zajmuje miejsce dwutlenku węgla, a przez to nowe cząsteczki tlenu nie mają „odźwiernego”, który wprowadzi je do krwiobiegu.
Czyli hiperwentylacja
To zjawisko nazywamy hiperwentylacją, która, paradoksalnie prowadzi do niedotlenienia całego organizmu. Niestety, żyjąc w XXI wieku, większość populacji cierpi na problem „nadmiernej konsumpcji” tlenu. W sumie, nic dziwnego, skoro konsumpcja jest wszechobecna, to dlaczego nie miałaby dotyczyć również tlenu? Natomiast, wracając do spraw poważnych, jesteśmy poddani wielu bodźcom z częstotliwością, o których w poprzednich pokoleniach nie mogło być mowy. To wszystko skutkuje zwiększoną nerwowością, do tego dochodzą kwestie zanieczyszczenia środowiska, przecież większość z „ludzi Zachodu” żyje w miastach itd. Dlatego częstym widokiem na ulicach tychże miast są osoby gwałtownie oddychające ustami, a pamiętajmy, że
Usta służą do jedzenia, a nos do oddychania – czyli kluczowa sprawa
Szeroki, płaski i wkomponowany w twarz, jak u naszych przodków, obecnie wyewoluował do wystającego i raczej wąskiego narzędzia. Nie zmieniło się tylko jego przeznaczenie. Wciąż pobieramy nim życiodajne powietrze dla naszych płuc. Nos to jednocześnie strażnik naszego organizmu. To tu wyłapywane są zanieczyszczenia, które mogą być groźne dla naszego ciała, a następnie transportowane do żołądka, gdzie kwasy żołądkowe neutralizują je, a dalej są wydalane. Nos również ogrzewa powietrze którym oddychamy, stąd u ludów żyjących w strefach chłodnego klimatu jest nieco dłuższy, niż u osobników w strefach gorących, gdzie z kolei jego większa szerokość wpływa na ochłodzenie wdychanego powietrza. Różnicę pomiędzy oddychaniem przez nos a oddychaniem przez usta, moim zdaniem, najtrafniej opisuje cytat z George’a Caitlina, amerykańskiego badacza z XIX w., który napisał: „Powietrze, które wchodzi bezpośrednio do płuc, rożni się od tego, które wchodzi przez nozdrza, tak jak woda destylowana rożni się od wody ze zwykłej cysterny czy takiej ze stawu z żabami”.
Hormony
Ale to nie wszystkie zalety tego narządu. Nos pulsuje własnym rytmem, ma wpływ na gospodarkę hormonalną i …erekcję. Dzięki swojej różnorodności warunkuje funkcjonowanie naszego ciała w wielu aspektach. Prawe nozdrze to taki turbo dopalacz naszego organizmu. Dzięki temu że oddychanie przez ten kanał pobudza układ współczulny, wprowadzający ciało w stan podwyższonej gotowości, pobudza się nasza czujność, umiejętność logicznego myślenia i….wykonywania obliczeń. Być może warto z tej wiedzy skorzystać przed zaliczeniem z matematyki? K. Natomiast oddychanie przez lewe nozdrze daje efekt przeciwny. Lewe strony naszych nosów są powiązane z układem przywspółczulnym, odpowiadającym za wyciszenie i odpoczynek, dzięki czemu obniża się ciśnienie krwi, zmniejsza niepokój i… łatwiej zasypiamy.
To tylko niektóre z tajemnic jakie skrywa przez nami działanie naszych nosów/nozdrzy. Tak jak wiele innych kwestii dotyczących choćby częstotliwości oddychania, rytmu i ćwiczeń oddechowych, które znacząco mogą poprawić Twój stan zdrowia, ale o tym przeczytacie w książkach lub kolejnych odsłonach cyklu o ODDECHU, które będę zamieszczał na moim blogu. Zapraszam.
Super wpis! Czekam na więcej!